Jednym ze zwyczajów urodzinowych jest śpiewanie serenady dla solenizanta. W dzień poprzedzający urodziny, krótko po północy (hmm, więc właściwie już w ten dzień) śpiewa się pod oknami domu, w którym mieszka solenizant serenadę. Zazwyczaj jest to piosenka "Las mañanitas", o której była mowa wcześniej. W śpiewanie w świetle księżyca zaangażowani są znajomi osoby obchodzącej urodziny, często jednak wynajmuje się zawodowe grupy mariachis, czyli ulicznych śpiewaków, którzy ubrani w tradycyjne stroje, przy dźwiękach gitary śpiewają meksykanom na wiele uroczystości, nie tylko na urodziny.
Innym zwyczajem, nie występującym w Polsce (a przynajmniej mi o nim nie wiadomo) jest la mordida. Po pokrojeniu tortu solenizant musi ugryźć jego kawałek z półmiska na którym on stoi. Wówczas "znajduje się" jakiś usłużny gość, który wpycha twarz solenizanta w tort. Nieczęsto po takiej sytuacji nie ma już co jeść-rozpoczyna się zabawa z tortem, i wszyscy obsmarowują się kremem po twarzy. Jednym słowem-pyszna zabawa w dosłownym znaczeniu!!.
Jeszcze innym zwyczajem, który nie występuje tak często, ale który staje się coraz bardziej popularnym jest "tirón de orejas", czyli ciągnięcie za uszy. Przypomina to polskie dawanie razów na 18 urodziny, tyle ze w tym przypadku zamiast bić w pupę, ciągnie się za ucho. Tyle pociągnięć ile lat się kończy. Tej przykrej operacji towarzyszą buziaki wpoliczek :) dla złagodzenia bólu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz